Rymowanki dla całej rodziny

Skrytka z orzechami
Historia bardzo głównej wiewiórki Basi, mądrego Warchlaka i jeża Jerzego, którzy opowiedzą o tym, czy warto się dzielić z potrzebującymi, czym jest zachłanność i co zrobić, gdy ktoś zagalopuje się w kłótni.
Raz wiewiórka Basia głodna bardzo była,
By zrobić zapasy – z drzewa zeskoczyła.
Skakała przez krzewy, pływała w strumyku,
Żwawo odgarniała trawę od patyków.
Jednak nie znalazła nic nasza biedaczka,
Na szczęście spotkała miłego warchlaczka:
„Co u ciebie, Basiu, jak się dzisiaj czujesz?
Widzę, że z wigorem czegoś poszukujesz”.
„Głodna jestem bardzo, więc szukam jedzenia,
W kółko biegam, skaczę prawie do znudzenia,
Nic nie mogę znaleźć, wracam z pustym brzuchem,
Skubnąć tylko chciałam, nie jestem łasuchem”.
„Ja mam w lesie skrytkę, jeśli chcesz – pójdź za mną,
Zjemy na klepisku kolację przyjemną”.
Warchlak poszedł z Basią, podróż długa była,
Basia się z warchlakiem w drodze bardzo zżyła.
Miło rozmawiali o mieszkaniu w lesie,
Rozmyślali wspólnie, co jutro przyniesie.
Gdy doszli na miejsce, przy klepisku byli,
Gałęzie odgięli i co zobaczyli?
Jak Jeż Jerzyk siedzi o drzewo oparty,
Brzuch ma wielki strasznie – widać, że obżarty.
Ostatnie orzechy do pyszczka wsypywał,
Jerzyk sapał, mlaskał i się oblizywał.
„Co ty najlepszego tutaj narobiłeś?,
Dlaczego mi skrytkę całą obrobiłeś?”.
Warchlak rozeźlony krzyczał na Jerzyka,
Bo ma swą zasadę: nie jego – nie tyka.
„Czemu się tak złościsz?” – pyta jeż zdziwiony.
„Jak to obrobiłem? Jestem oskarżony?”.
„To moje orzechy były tu schowane,
Tylko do mnie były one przypisane”.
„Jak to przypisane?” – jeż się bardziej dziwił.
„Nie było podpisu” – to mówiąc, się skrzywił…
I cisza nastała, oboje myśleli,
Czy aby na pewno jednak słuszność mieli.
„Mogłem się domyślić, faktycznie, masz rację,
Że ktoś sobie znosił je tu na kolację”.
Jeż Jerzyk się skulił i miło przeprosił,
Zrozumiał, że warchlak orzechy przynosił.
Niezręcznie mu było, że tak lekkomyślnie
Zjadał bez pytania orzechy przepyszne.
„Wiesz, jeżu Jerzyku…” – nagle warchlak dodał,
Bo jemu Jerzyka zrobiło się szkoda.
„Teraz myślę sobie…kolego Jerzyku,
Mogłem pozostawić imię na paliku,
Do kogo ta skrytka z orzechów należy,
Nie musiałem krzyczeć, nie gniewaj się, Jerzy”.
Na zgodę swe łapki wtedy obaj dali,
Nawet się po plecach miło poklepali.
Jednak tę doniosłą chwilę im przerwała
Basia, która we łzach już tonęła cała.
„Co się dzieje, Basiu?” – koledzy spytali,
Do nazwania troski Basię zachęcali.
„Z bardzo głodnym brzuchem szmat drogi przebyłam,
Jednak tu jedzeniem się nie nacieszyłam”.
Warchlak się podrapał po zmarszczonym czole,
Poprosił poczekać tu przy leśnym stole
I smacznych orzechów z Jerzykiem szukali,
Mnóstwo ich znaleźli – z Basią zajadali.
Urządzili sobie śpiewy i ognisko,
Ze śmiechem patrzyli na puste klepisko.
Tak to puste miejsce symbolem się stało,
Tego, co się wtedy w ich głowach zadziało.
Warchlak i Jeż Jerzyk teraz zrozumieli,
Że przyjaźń jest ważna łączy a nie dzieli.