Rymowanki dla całej rodziny

O kaloszu, który chciał wygrywać
Krótka historia dwóch kaloszy, które uwielbiają bawić się w ściganie. Pewnego dnia jeden z nich przegrywa i bardzo się denerwuje na swojego kolegę. Jak to się zakończy? Czy przyjaźń przetrwa tę próbę?
Były sobie kiedyś pewne dwa kalosze,
Prawy i też lewy, poznajcie je, proszę!
Długo nieruszane, dawno nie biegały,
Obydwa zielone, w ciemnej szafce stały.
Nie były za długie, lecz miękkie, w sam raz,
Jednak rzadko kiedy przychodził ich czas.
Aż pewnego ranka wielka burza była
I Matyldy ręka szafkę otworzyła.
Wyjęła kalosze, na nogi włożyła,
Do wyjścia gotowa, bo w płaszczu już była.
Przy drzwiach też czekała parasolka mała,
To znak, że zabawa już się zaczynała.
Kto szybciej przez wszystkie kałuże przeskoczy
I biegnąc do mety, bardziej się pomoczy?
„Wyścig się zaczyna!” – kalosze krzyknęły
I grę ulubioną szybko rozpoczęły.
Prawy z lewym biegły prawie ramię w ramię,
Tchu złapać nie mogły, były zadyszane.
Meta coraz bliżej, wyścig jeszcze trwał,
Jednak prawy w dziurę wielką nagle wpadł.
I z wielkim impetem o wodę uderzył,
Więc z dalszym wyścigiem mokry się już mierzył.
Tak na prowadzenie lewy wyszedł lekko
I gdy dobiegł pierwszy, coś w tym prawym pękło.
Lewy był radosny, aż ze szczęścia skakał,
Obok prawy tupał i ze złości płakał.
Wtem swój czubek zmarszczył, podeszwę zacisnął,
Chciał też w coś uderzyć i z wściekłości pisnął:
„Przez ciebie przegrałem!” – prawy gardło zdzierał,
„Ty zrobiłeś dziurę” – tak lewemu wpierał.
Lewy więc powiedział coś bardzo ważnego:
„Twoje oskarżenia smucą mnie, kolego!
Jestem zniechęcony, nie chcę się tak bawić,
Radości wygranej tak chcesz mnie pozbawić?
Tym razem wygrałem, ty wyścig przegrałeś,
A chciałeś być pierwszy i się rozgniewałeś.
Rozumiem, co czujesz. Mocno potup sobie
I w kałuży pochlap, to pomoże tobie!
Jeśli chcesz, to może razem potupiemy,
A tę dziurę wielką wspólnie zasypiemy.
Może też zrobimy do niej śmieszną minę,
Tak by uważała na nas odrobinę.
Być może w kolejnym wyścigu wygrasz ty,
Chodź, teraz wytrzemy twoje słone łzy”.
Tak lewy powiedział miło do prawego,
Bo ten but był jego najlepszym kolegą.
A kiedy kalosze znowu wyruszyły,
Szybko oba biegły, piaskiem aż kurzyły.
I jedna po drugiej kałuże pluskały,
Na radosne czubki kaloszy chlapały.
Teraz dwa kalosze śmiały się, bawiły,
W uczciwej rozgrywce wyścig zakończyły.
Kiedy pierwszy prawy na mecie się znalazł,
Gratulacje przyjął, radość swą odnalazł.
Tak lewy prawego w złości wsparł… No, proszę!
Więc biegały dalej Matyldy kalosze.
Raz na mecie stały, a raz przegrywały,
Lecz mimo porażki – gry nie odpuszczały.
Zabawą cieszyli się ci dwaj koledzy,
To im pomagało w zdobywaniu wiedzy
O tym, że przegrywać to jest trudna sprawa,
Lecz można próbować i się nie poddawać.
– koniec –